Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

201
DOLA I NIEDOLA.

cając się na kanapę i wskazując mu miejsce przy sobie — słyszałeś?
— Jedno tylko wiem, co mnie najsrożéj zabolało, żeś pani powtórnie poszła za mąż.
— A! i srodze za to odpokutowałam... ale już z tym zdrajcą nie żyję. Wypędziłam go.
— Jak to? — zapytał pułkownik, a dziś nie vice-hrabia, ale hrabia de St.-Géron, dawny kasztelanowéj ulubieniec: — mąż pani?...
— Rozstaliśmy się.
— Rozwodem?
— Jest właśnie sprawa w konsystorzu; była to potwora.
Zamilkła i zamyśliła się chmurno.
— Biedna kobieto! rzekł Francuz: ucierpiałaś więc wiele.
— A! nad wyraz! odparła cicho. Wyciągnęłam tę istotę z błota, dałam mu wszystko, złożyłam w nim nadzieje moje. Człowiek ten niegodzien imienia ludzkiego, najpodléj mnie zdradził.
— To kara za to, żeś o mnie i mém sercu zwątpić mogła! szepnął St.-Géron.
— Pozory! odpowiedziała kasztelanowa. — A zresztą mogłażem ufać, że będąc dzieckiem kraju najpłochszego w świecie, potrafisz kochać stale i pamiętać?
— I krajowi mojemu, i mnie czynisz pani krzywdę, rzekł Francuz z westchnieniem. Jesteśmy płosi w obyczajach, ale stali w uczuciach.
Krystyna czule spojrzała na niego, ścisnęła mu rękę, uśmiechnęła się smutnie, i po cichu rozpoczęła opowiadanie znanych już nam wypadków. Hr. de St.-Géron słuchał z wielką uwagą i gorącém współczuciem, dając znaki oburzenia i zgrozy; a kasztelanowa