Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

203
DOLA I NIEDOLA.

Po zapale, z jakim to mówił Francuz, łatwo było poznać, że Krystyna miała u stop swych gotowego na rozkazy szermierza. Sprzymierzeniec ten przybywał jéj w samą porę; nigdy potrzebniejszy jéj nie był. Opuszczona przez męża, zyskiwała w nim najprzód świadectwo potęgi swych wdzięków, potém obrońcę, rycerza i poddanego swym rozkazom zapaśnika.
— Bacznie! powoli! odezwała się żegnając go. Na długo przybyłeś do Warszawy?
— Ja! jestem wolny, choćby na zawsze — zawołał Francuz. To, co się w naszym kraju teraz dzieje, niepodoba mi się. Wyjechałem, aby nie patrzeć na gotujący się zamęt, któremu zapobiedz nie mogę; szukam służby wojskowéj.
— Znajdziesz ją tutaj najłatwiéj, żywo przerwała Krystyna; ale nic nie mów o projektach, bądź z razu ciekawym tylko podróżnym, nie zwierzaj się nikomu, zostaw mnie starania. Nie ty powinieneś żądać i prosić, ale oni starać się o ciebie... Czy widziałeś już kogo?
— Nikogo, prócz naszego rezydenta.
— Przyjdź do mnie dziś wieczorem, poznajomię cię z moją rodziną, z krewnymi, dam ludzi, co cię poprowadzą. Potrzeba się zaprezentować królowi, być u ważniejszych urzędników, wiele się pokazywać w pierwszych domach, a mało zwracać uwagi na mnie... Przed obcymi powinniśmy być zaledwie dobrymi znajomymi. Widywaliśmy się w Paryżu, nic więcéj... nie prawdaż?
Francuz przystał na wszystko. Na twarzy kasztelanowéj, któréj z nieba czy z piekła spadł ten sprzymierzeniec, malowała się radość piekielna, tém większa, że przychodziła niespodzianie, że dawała jéj w rę-