Gdy się to działo u kasztelanowéj, p. Adam wezwany karteczką przesłaną mu przez Julię, pośpieszył wieczorem do niéj... Była sama, spłakana, drżąca, przelękła; od rana czuła jakieś dziwne dreszcze, senność, ból gardła, symptomata słabości nieznanéj, którą przypisywała wzruszeniu. Doktor wezwany wśród dnia, nie mógł się dobadać co to było; ale widząc gorączkę, przepisał spoczynek i środki ochładzające. Julia czując się potrzebną, mimo coraz zwiększającego się cierpienia, upornie trzymała się nie chcąc położyć w łóżko... Wśród dnia sam nawet kasztelan, porzuciwszy na chwilę pasyans, przybiegł się o jéj zdrowie dowiedzieć; ale to były odwiedziny urzędowe, ceremonialne, chłodne. Stary popatrzał na żonę nie widząc jéj, oczyma roztargnionemi, spytał co ją boli, poradził jéj swojego doktora, zaręczył nie wiedzieć na mocy czego, że z tego nic złego wyniknąć nie może, i wyszedł ziewając... Spełnił obowiązek: żona się zawsze dowiadywała o jego zdrowie, gdy cierpiał; potrzeba było tąż samą grzeczności monetą jéj odpłacić.
Gdy pan Adam przestąpił próg pokoju, uderzyła