Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.

207
DOLA I NIEDOLA.

przybliżyła go do niéj; z wyrazem boleści przyszedł a twarz jéj mimo cierpienia rozpromieniała... Ten ruch troskliwy, serdeczny przypomniał jéj szczęśliwsze chwile, złudził ją wyrazem przywiązania; objęła go za szyję i zaczęła płakać i jęczeć.
— Uciekaj! zawołała: uciekaj, schroń się przed tą kobietą, zostaw mnie samą jéj na pastwę. Ja czuję, że Bóg za grzechy wymaga ofiary, że śmierć moja jest blizka w chwili, gdy dla ciebie najbardziejbym żyć chciała, drogi mój. Gdy umrę, niech w twéj pamięci zostanie dla mnie choć szczupłe miejsce. Daruj mi swój los nieszczęśliwy, przebacz winy moje. Oderwałam cię od spokoju i szczęścia, uprowadziłam w ten świat zgnilizny i zepsucia, strułam ci życie... Winnam... przebacz! a pamiętaj o mnie! Gdybyś ty wiedział, jak to serce, które wkrótce może bić przestanie, kochało ciebie, jak je ta miłość występna, szalona oczyściła, jakie chwile szczęścia prześniłam przy tobie! O! jak mi ciężko będzie porzucić świat i ciebie, teraz...
Tu oddech się jéj zatrzymał, a rozpłomieniona twarz zalana łzami w mgnieniu oka zapałała jakby odrodzoną młodością. Stała się idealnie piękną... Adam upadł przed nią na kolana, a choć nie był czułym wcale, i on zapłakał pochwycony jéj cierpieniem.
Julia zadzwoniła żywo.
— Doktora! doktora! zawołała do kamerdynera, który się we drzwiach pokazał. Niech natychmiast jadą po doktora... czuję się gorzéj...
Widać było jak rozpaczliwie czepiała się życia, którego strata napełniała ją obawą. Chodziła po pokoju, biorąc na przemiany to wodę zimną, to krople, to różne napoje, jakie znalazła pod ręką, przeglądając