polsku. Nie był wcale uczony, i nie miał pretensyi do literatury; przecięż obeznany był z nią do tyla, że w towarzystwie uczonych nie był obcy rzeczy i nie nudził się. Chodził przed nimi z trybularzem, a przed kobietami nawet staremi i brzydkiemi klękał w nieustającéj adoracyi. To mogło mu wiele dróg w życiu utrzeć, wiele ułatwić pochodów. Pochlebstwo w ogóle nic go nie kosztowało, a szło mu z ust nawet w bardzo przesadnéj formie tak łatwo, że się nigdy ani zarumienił, ani zająknął, gdy najpotworniejsze wyrzec było potrzeba. Naówczas dosyć szerokie usta jego uśmiechały się dziwnie, a potém nagle zaciśnięte, przybierały wyraz sarkastyczny. Często kadzidło to, którém obdzielał, szło tak gęstemi kłębami, że się od niego delikatniejsi dusili; można je było poczytać za szyderstwo, ale posądzić Maluty o nie nikt nie miał prawa, bo nadto był potulny.
Pan Floryan grał arte we wszystkie gry, był trochę muzyk, i znał się nieco na malarstwie. Jednym z przymiotów jego było, że o wszystkiém wiedział, a o niczém nigdy nie mówił głośno i zbytecznie. Poznać było można tę wiadomość wszystkiego po uśmiechu-z jakim słuchał tego, co dla innych za nowinę uchodzić ło, czasem rzucając tylko słówko, które odsłaniało nagle, że lepiéj był uwiadomiony od tych, co sądzili, że są uwiadomieni najlepiéj. Nowinek jednak nie miał zwyczaju obnosić nigdy, a w ogóle rozmowa jego ograniczała się na zręcznie zlepianych oklepankach. Od niego nikt się nigdy nic nie dowiedział. Maluta nikomu nie zaprzeczał, niczemu się nie dziwował, a przesuwał się tym światem jakby z myślą tylko, aby o nikogo nie zawadzić. Gniew zdawał się by przeciwny jego naturze.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.
14
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.