Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

223
DOLA I NIEDOLA.

jakie ciężka choroba wiedzie za sobą. Jedna świeca jarzęca żółta, z fizyognomią grobową, paliła się na stole, zarzuconym szarpiami, flaszkami i słoikami.
— No! dawaj! naszyjnik i solitera! zakrzyknął kasztelan, znów tupiąc nogami.
Pan Adam dobył pudełko z zanadrza, rzucił je na stół, ale popatrzał ostro na zbliżających się, grożąc tym, coby przystąpić śmieli.
— Klnę się — rzekł — uczciwém słowem szlacheckiém, że nie wiem co się tam znajduje; przysięgam na to... A teraz (nacisnął sprężynę, i wieko odskoczyło) patrzajmy.
Najprzód wypadł papier złożony we czworo, potoczył się po stole, i kasztelan pochwycił go chciwie. Chudy stanął za nim czytać.
Była to poświadczona kopia ostatniéj woli nieboszczki Julii Z... O..., sporządzonéj tajemnie, ale przy wiarogodnych świadkach, ktoréj oryginał złożony był w rękach duchownego... Rozporządzała w niéj całą swą własnością osobistą na rzecz wychowańca Adama O.., legując mu wszystko aż do najdrobniejszych ruchomości, klejnoty, precyoza i t. p. Kasztelan pobladł i począł bełkotać.
— To nieważne! nieważne! subrective, dolose zrobione! Tak? spojrzał na suchego.
Suchy miał minę chłodną i milczał, ale kwaśny był jakoś.
W pudełku, które przed sobą trzymał spadkobierca, widać było istotnie klejnoty, a pod spodem papiery, ale gospodarz obawiający się procesu tknąć ich nie śmiał mimo chciwości, jaka w jego oczach błyskała. Poczuł, że nie miał słuszności, że napastował i zelżył człowieka, który jeśli niedelikatnie, to prawnie swą własność odbierał.