Przy pierwszéj niemal znajomości, pan Floryana zaraz mu powiedział, że przeczuwa w nim męża do wielkich predestynowanego przeznaczeń, któremu zaszczyty jak deszcz z nieba same spadać muszą... Adam w to sam tak wierzył, a tak mało o tém od drugich słyszał, że mu się trafność téj myśli, wypowiedzianéj tak szczerze, bardzo podobała. Tą szparą zręcznie zrobioną wcisnął mu się Maluta, jeżeli nie aż do serca, które było szczelnie zalutowane na głucho, to przynajmniéj do szczególnych jego względów.
Osobliwym też był wielbicielem przymiotów pana Adama, na którego inni jak na rzecz dosyć pospolitą patrzali; a przylgnął tak do niego, że się stał u niego prawie domowym. Każdy prawie i potrzebuje mieć dworaków, pan Adam, który sam dotąd tę funkcyę pełnił przy drugich, zapragnął też mieć swojego. Maluta się nadał, i został mianowany pochlebcą honorowym starosty.
Czasem przynosił mu jaką ostrożnie uwiniętą nadgniłą nowinkę, bo świeżéj nigdy przed innymi nie głosił, aby na niego nie spadła; czasem mu przyklaskiwał zręcznie i podnosił co tamten powiedział. Zawsze wielbił i padał przed p. Adamem.
W czasie gdy przyjaciele zbierali się do niego, Maluta zawsze się umiał wcisnąć i być choć z kątka przytomny ich naradom, do których się zresztą wcale nie mieszał. A że w Warszawie przywykli go byli widzieć wszędzie; gdzie go nie proszono, nie bardzo na niego zważano, że i tu z ziemi wyrastał.
Trwało to czas dosyć długi, i miało też pozór taki, jakby ten mały człowieczek owego wielkiego człowieka bliżéj badał i chciał poznać. Potém jednego rana, przeciwko zwyczajowi, Maluta przyszedł au petit lever,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
16
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.