Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

243
DOLA I NIEDOLA.

że się niczego nie domyśla... Istotnie Krystyna go znowu wyprawiła dla wyszpiegowania dalszych zamysłów męża.
Floryan chcąc się koniecznie do dawnego wkraść zaufania, wszedł pokorny; domyślał się, że pokorą z człowiekiem tak dumnym jak kasztelan, wiele w chwili opuszczenia i zaparcia przez wszystkich zrobić można.
Skłonił się po staremu bardzo nizko, począł go ściskać, wpatrywać się w jego zbladłe lice, użalać nad wymizernieniem.
— O miły Boże! jakże to pan kasztelan wyglądasz! zawołał łamiąc ręce; doprawdy, aż mi strach o jego zdrowie... Trzebaby się przejechać, rozerwać.
— Nie tylko przejechać, ale wyjechać, odparł kasztelan. Jak tylko pokończę co tu jeszcze mam do czynienia, wyruszam.
— No! a nie możnaby wiedzieć pokornemu słudze — dokąd?
— To moja tajemnica.
— A! jeżeli tajemnica, nawet dla oddanego mu całą duszą człowieka, to się już nie śmiem domagać.
Mimo tego zapewnienia p. Floryan wyglądał na dziecko, które dla tego się tylko nie napiera i mówi o swéj grzeczności, aby mu upragnione dano ciasteczko.
Oczy jego błądziły po papierach rozrzuconych na stoliku kasztelana, i padły zaostrzone ciakawością na ów numer gazety, zawierający ustęp, o którym wspominaliśmy.
— A! a! widzę, że i pan to już masz, rzekł biorąc w rękę. Dużo o tém mówią w mieście. Coż pan sądzisz?