złotych, które już przegrałem. Będziesz łaskaw zrobić mi kredyt na drugie tyle?
— A! z największą chęcią, zawołał komandor, śpiesząc do trzymającego bank, któremu coś począł szeptać na ucho.
Z wielkiém podziwieniem pana Adama, St.-Géron zmierzył go wzrokiem dumnym i potrząsł głową, wyraźnie odmawiając kredytu. Komandor pobladły przybiegł do kasztelana.
— Jestem w rozpaczy, rzekł; mój chwilowy wspólnik odmawia kredytu, nie panu, ale z zasady wszystkim; a ja... le croiriez-vous, w téj chwili jestem a sec... Co tu począć?
Kasztelan zadrżał dotknięty boleśnie, ale się zbliżył do stołu, szukając około niego pana Floryana, aby go do domu posłać po pieniądze... Maluty nie było, i nikogo lepiéj znajomego, do któregoby się można zwrócić; jechać sam nie mógł, boby to i zbyt wiele czasu zabrało, i wyglądało na jakąś ucieczkę. Opierając się więc o stół, odezwał się głośno do Francuza:
— Za pozwoleniem... przegrałem pięćset czerwonych złotych. Mogęż pana prosić o godzinę kredytu na summę równą pierwszéj przegranéj?
St.-Géron zdawał się z razu nie chcieć nawet zrozumieć, że pytanie do niego się stosowało, potém usta ułożył pogardliwie, potarł czoło i rzekł sucho:
— Nie mam zwyczaju przy grze dopuszczać kredytu, to za daleko prowadzi. Tém mniéj kredytuję tym, których nie znam... lub — dodał ciszéj — co mi są nadto znani.
Ostatnie słowa, wyrzeczone zniżonym głosem, wszys-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.
250
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.