Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/262

Ta strona została uwierzytelniona.

254
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Cożeś zrobił? zakrzyknął.
— Czekaj pan, odrzekł Ballandier: chwila cierpliwości; należy mi się najprzód szklanka wina.
Zadzwoniono o wino, Ballandier siadł w fotelu, nogi wyciągnął, głowę spuścił na piersi.
— Czekam, cożeś pan zrobił?
— Otoż nic! odezwał się po długiém milczeniu półkownik: ten szaleniec stanowczo odmawia nam pojedynku, w sposób taki, że nawet słów jego powtórzyć nie mogę. Pozostaje więc kij, nic więcéj.
— Ale przyczyna?
— Mówię, że nie potrafię powtórzyć przyczyny.
Kasztelan zaciął usta. Ballandier siedział, pił, ale już rozmowy nie było. Do kogo się udać? co począć? Adam nie wiedział już, w głowie mu się mąciło i zawracało. Z kąta ciemnego patrzał na te boleści Jermaszka i szarpał sobie włosy z głowy, nie umiejąc nic na to poradzić.
Po długich gorączkowych rozmysłach, kasztelan nagle otworzył szkatułkę, wysypał z niéj złoto, które brzękło w pole jego sukni, i podszedł niosąc je do Ballandier’a.
— Patrz! zawołał drżący: jest to wszystko co mam... Chcesz mi dopomódz, abym się pomścił... daję ci...
— Jest to bardzo piękna rzecz — odparł awanturnik, mierząc kupę okiem chciwém, — jest to rzecz bardzo piękna, ale gdy idzie o datek i pieniądze, potrzeba rachunku, kochany panie... Ile mi tedy pan dać możesz?
— To co mam, jest tu przeszło tysiąc dukatów.
— Cóż to jest tysiąc dukatów? odparł Ballandier. Tysiąc dukatów?... Procent od tysiąca dukatów wy-