dził znowu i zaglądał w różne miejsca, aż na ostatek nie wiedząc dobrze co czynić, zapukał do drzwi Leoniny, która mu na myśl przyszła... jak? sam nie rozumiał.
Godzina była bardzo spóźniona, ranek prawie, niełatwo dostukał się do bramy; bicie wszakże gwałtowne rozbudziło stróżów, a pieniądze pootwierały drzwi i doprowadziły aż do mieszkania Włoszki.
Sługi poprzestraszane niełatwo się zgodziły dać wiedzieć pani o tak niespodziewanym gościu, któremu z razu odmówiono przyjęcia. Kasztelan napisał na kartce, że sprawa gardłowa, że idzie o życie, i zmusił Leoninę, aby wyszła do salonu. Cała ta scena przeciągnęła się do białego rana, bo Włoszka, gdy już postanowiła wyjść, musiała się ubierać, a ubiór kobiety, któréj sen przerwano, która chce być piękną, trwa długo.
Po nieskończenie długiém oczekiwaniu, ukazała mu się nareszcie. Pan Adam żywo podbiegł do niéj.
— Przychodzę do ciebie z dziwną prośbą — rzekł; — ale powiem ci wszystko w dwóch słowach, aby cię długo nie męczyć. Jestem śmiertelnie obrażony przez człowieka, który mi najpodléj odmawia zadosyćuczynienia... Byłaś dla mnie zawsze dosyć przychylną... chcesz mi dopomódz do zemsty? tyś Włoszka, ty ją musisz rozumieć?
— Do zemsty? — spytała drżąc kobieta — ja panu? w jaki sposób?...
— Najłatwiéj — rzekł kasztelan, który widocznie był na pół obłąkany, co z saméj myśli, jaką powziął, najlepiéj się okazywało, — oto tak: tyś cudownie piękna, twym wdziękom nikt się oprzeć nie potrafi...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.
256
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.