zaprotestował Maluta. Starosta wiesz najlepiéj co masz do czynienia, ja ubolewam tylko... Pan się zamęczasz, zanudzasz, a dajesz się wszystkim wyprzedzać: jest to abnegacya osobliwsza!
— Mówże jaśniéj, panie Floryanie.
Maluta wił się i kręcił, jeżył czuprynę, stękał, ruszał się, ale ostatecznie nie chciał wyjawić czego żąda: chodził tylko ostrożnie naokoło.
— Ja dalipan kochanego starosty nie rozumiem.... dodał po chwilce namysłu z uśmiechem ekstatycznym. Każdy człowiek czémś przecie żyje: jeden lubi jeść, je, drugi pić, to pije, ów zbiera pieniądze, inny się zaleca pięknym paniom i szczęśliwy, gdy mu się buziak różowy uśmiechnie, a naostatek są co się uganiają za urzędami i zyskują je. Ale czémże pan żyjesz?
Adam uśmiechnął się, ale i westchnął zarazem; w istocie życie jego wydało mu się blade i bezbarwne.
— Lada chłystek, lada szlachetka — mówił Maluta — wiedzie żyle znośniejsze od pańskiego. Siedzisz starosto zamknięty jak w klasztorze, zamurowany, pracujesz dla drugich, sic vos non vobis... nikt nie wie o tém, młodość się marnuje i talenta.
Adam czuł, że szatan własnemi jego myślami mówi do niego i kusi go.
— Ale cóż chcesz bym czynił? odezwał się. Waćpan, panie Floryanie, nie znasz tak dobrze mojego położenia.
Mały spojrzał na niego, ruszył ramionami i uśmiechnął się tylko.
— No, może go i nie znam — rzekł — ale co mi do tego. Jeśli się co niedyskretnego powiedziało, to wierz starosto, że z życzliwości.
Pokręcił się trochę po pokoju, zanócił coś po cichu,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.
19
DOLA I NIEDOLA.