Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

262
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wśród Warszawy, jak igły w stogu siana szukać będzie i znaleźć potrafi. Ale młodość ma instynkta szczególne i jakąś opiekę losu nad sobą: kuzynek niedaleko odjechawszy, zetknął się zaraz w ulicy z hrabią St.-Géron’em, przyczepił się do niego jak pijawka, i nie dał mu pokoju, dopóki go do Krystyny nie przywiózł.
Zastali ją jeszcze ubraną, choć noc była późna, zawsze chodzącą po sali i niespokojną. Hrabia wszedł sam, a młody chłopak, na dany znak, posłuszny zbiegł na dół do wyznaczonego mu pokoiku, oczekiwać na rozkazy swéj pani. Biedny wyrostek był niewolnikiem jéj wdzięków, ona robiła sobie z niego posłuszne swych intryg narzędzie.
Gdy się ujrzeli sami, hrabia zbliżył się do Krystyny i rzekł:
— Spełniłem twe rozkazy, sprawa była gorąca, ale po niéj kasztelan oczu już nigdzie pokazać nie może.
— Jakże się to stało? mów!
Usiadła, wskazała mu miejsce tuż przy sobie, a gdy St.-Géron opowiadał z przechwałkami, słuchała go z zarumienionemi policzkami, radość malowała się na jéj twarzy, zdjęła powoli pierścionek z ręki i podała mu go gdy dokończył.
— Oto mój pierścień i ręka — rzekła; — jestem twoją, dziękuję.
Hrabia upadł do nóg z żywością wielką, i na dany znak powstał równie szybko. Krystyna nie miała czasu na czułości, których zresztą znała formę i wartość, nie smakowała w nich, uważając je za stratę czasu; śpieszyła badać daléj, nienasycona będąc szczegółów najdrobniejszych wypadku. Twarz jéj promieniała.