Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

264
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nym, w sukniach naprędce narzuconych, wpadł do jéj salonu młody kuzynek.
— Ciociu! zawołał z daleka z pośpiechem dziecięcia: nieszczęście!
— Cóż takiego? spytała; pewnie stłukłeś wazon japoński?
— A! nie godzi się żartować! Coś okropnego się stało, słowa mi mrą na ustach — ze łzami w oczach dodał chłopak, załamując dłonie, — coś okropnego, najokropniejszego.
— No to mów, a nie cedź po kropli! cóż się stało? tupiąc nogą spytała Krystyna.
— Ciociu, nie śmiem!
— Po cożeś przyszedł? Nie męcz mnie, mów!
— Hrabia St.-Géron...
— Co hrabiemu?
— Zabity!
Nad wszelkie przewidywania, ten piorun, który powinien był ją uderzyć ciosem śmiertelnym, nie sprawił żadnego prawie wrażenia. Krystyna pobladła nieco i spytała żywo:
— Czy schwytano zabójcę?
— Nie.
Stała chwilę zamyślona, zagryzła wargi, zmarszczyła czoło i zadumała się głęboko jakby nieprzytomna; spojrzała na palec, z którego wczoraj jeszcze zdjęła dla niego pierścionek, podniosła głowę powoli i spytała:
— Gdzież i jak się to stało?
— Hrabia St.-Géron jechał do króla, gdy w Krakowskiéj bramie spotkał go strzał celny. Kula ugodziła w sam środek czoła — padł na miejscu. Druga strzaskała okno i ścianę w powozie.