Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.

270
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

razy, Mejer nauczył się go na pamięć, i stało się ono tradycyą miejscową, któréj tekst zupełny na nieszczęście zaginął, a doszły nas tylko nieforemne ułamki, tak jak Cyceronowskich ksiąg de Republica.
Mejer był człowiekiem uczciwym, poważnym i rozsądnym, żył życiem kraju, a jaśniéj może w jego sprawach widział, niż wielu, co od niego wyżéj stali; musiał wszakże swą mądrość zachować przy sobie, bo nie było bezpiecznie dawać rady, ani być rozsądniejszym nad drugich.
Dnia tego, gdy zajrzeliśmy „pod Kogutka,“ chmurno było i wilgotno, właśnie jak owego ranku, gdy król JM. raczył tu zstąpić na kawę; horyzont cały zaciągniony był szaremi chmurami, zabierało się na długi deszcz, bo to jakoś miało się ku pełni. Mejer po śniadaniu wyszedł na próg, ręce włożył za pas, i myślał czegoś zadumany, patrząc na drogę od lasów i Warszawy, gdy ujrzał dwa powozy zbliżające się ku gospodzie. Jednym z nich była żółta bomba bardzo paradna i świeża, drugim koczyk lekki musztardowy. Gospodarz znał na okół wszystkie ekwipaże sąsiedzkie, ale ten widział po raz pierwszy, i napróżno starał się odgadnąć, kogoby mu one niosły?
Wiedział dobrze, iż z téj strony jadąc, pominąć go nie mogą, bo od „Kogutka“ do najbliższéj karczmy, w któréj jako tako odpocząć koniom było można, liczono cztery dobre mile drogą w części piaszczystą. Jakoż oba powozy zatrzymały się przed wrotami, a lokaj impetycznie przyskoczył domagać się pokojów.
— Jest tylko jeden — rzekł Mejer wskazując ręką w głąb gospody.
— Jak! tylko jeden! powinno być dwa?
— Nu, a jest tylko jeden.