Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

272
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

ale do nich przypierał właśnie tapczan zasłany kilimkiem, a przez szpary widać tylko było ciemności drugiéj izby, z któréj oddech ciężki i stękania dochodziły.
Ten bolesny jakiś głos, powracający jak bicie pulsu, ciężki jakby symptom niespokojnego snu gorączkowego w wielkiéj boleści, kazał się u drzwi domyślać chorego... Przybyli wpadli na domysł, że to być może jaka słabość zaraźliwa, i jeden z nich zaraz poszedł do gospodarza rozpytywać, bo się naówczas lękano morowego powietrza, które grasowało na Ukrainie około Bałty.
Mejer ruszył tylko ramionami i nic nie odpowiedział nawet.
W chwili gdy powozy zaszły i krzątać się żywiéj po karczmie poczęto, ze drzwi alkierza nagle otwartych wyjrzała głowa z dziwnie rozczochranym, sterczącym na niéj włosem; ale rzuciwszy spojrzenie bardzo szybkie, zamknęła za sobą i na haczyk je zaryglowała.
W przyjezdnych — o których Mejer; częstując szabasówką ludzi, zręcznie a powoli rozpytywał się woźniców i lokajów — łatwo nam będzie poznać panią kasztelanową, pana Floryana Malutę i młodego kuzynka, nieodstępnego jéj towarzysza. Jechali oni wszyscy do dóbr pani, więcéj dla uniknienia na czas jakiś Warszawy, w któréj od zniknienia pana Adama jakoś z ukosa i kwaśno na panią Krystynę patrzano, niżeli dla interesów, choć sama pani tak utrzymywała.
Chciano się też nieco rozwiedzieć o panu kasztelanie, który po zabiciu Francuza wpadł jak w wodę. Krystyna choć niewiele ucierpiała na tych wszystkich przygodach, mimowolnie jednak była niemi dotknięta.