Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.

275
DOLA I NIEDOLA.

do Siedlec), splotłszy mu jakąś bajeczkę dla pokrycia istotnego położenia chorego. Lekarz ów, jeden ze sławnych praktyków stolicy, raczył zajrzeć do alkierza, obejrzał chorego i zawyrokował, że wypoczynek i dyeta będą dostateczném lekarstwem, że choroba mogłaby być śmiertelna, lecz tak jeszcze nie jest, a pomoc lekarska nie jest nieodbita, gdyż w uzdrowieniu siły natury największą tu rolę grać muszą.
Na zdanie to wpłynął może ubogi tapczan i odzież chorego; bo natura w ogóle leczy bardzo dobrze tylko tych, którzy za inne leki płacić nie mogą: na nią więc zdaje się pacyentów, niezdatnych do troskliwszéj kuracyi fakultetu.
Pomimo tych pocieszających obietnic starego Niemca, kasztelan od dni już kilkunastu leżał bez wielkiego polepszenia, ledwie biorąc w usta trochę rosołu, który dlań sam Jermaszka gotował; leżał w pół śpiący, a ciągle przez sen domagał się wody, palony jakąś wewnętrzną gorączką. Niekiedy w nocy trochę majaczył, zrywał się i miewał jakieś widzenia ojca i matki, Julii, zabitego Francuza, porzuconéj żony; odzywał się do nich, oburzał, gniewał, i nierychło potém, ukołysany przez Jermaszkę, uspakajał się i usypiał znowu. Paroksyzmy tych krzyków i widzeń stawały się coraz rzadsze w miarę jak słabł, a ostatnich dwóch dni kończyły się na niewyraźném bełkotaniu, w którém co chwila powracało jedno: — pić! — goreję! — pić! — wody!
Jermaszka miał przegotowaną wodę, bo ówczesna medycyna nawet popularna wzbraniała czystéj i świeżéj; poił go więc przestałą, ciepłą, która nie koiła pragnienia, ale też zaszkodzić nie mogła. Można sobie wystawić przestrach poczciwego sługi, gdy usłyszawszy w sieniach szelest, wyjrzał i poznał ludzi