kasztelanowéj, swoich prześladowców, p. Floryana, konie i powozy... Zamknął co najrychléj drzwi, zaszczepnął je i przysiadł drżący u komina, modląc się, aby przytomność ich w karczmie jakim przypadkiem się nie wydała. Kasztelan mógł krzyknąć ze snu, po głosie łatwoby go poznano, a wówczas... Bóg wie coby mu zagrozić mogło. Na wszelki przypadek Jermaszka postawił przy sobie kij podróżny okuty, z którym do Warszawy przywędrował; władał zaś nim potężnie. Postanowił nie otwierać ani się odzywać, ani wychodzić przez cały ciąg trwania popasu.
Na nieszczęście kasztelan leżał przy samych drzwiach, a najlżejszy okrzyk jego mógł być w sąsiedniéj izbie słyszany, gdy z drugiéj strony znany i nienawistny mu głos żony dojść go mógł, obudzić i przywieść do szału. Nie dziw więc, że Jermaszka przed garnkiem rosołu klęczący z założonemi rękami, cały we łzach się modlił, spoglądając to na pana oddychającego ciężko, to na kij ów okuty.
Ale od drzwi, przez które słychać było jęki, odsunęli się podróżni ze strachu morowéj zarazy i choroby jakiéj niebezpiecznéj, a kasztelanowa dotąd jakoś dosyć cicho gadała. Że jednak posłyszany ów ciężki oddech przerażał zwłaszcza p. Floryana, oraz kuzynka troskliwego o życie i zdrowie swego bóztwa — wezwano do śledztwa gospodarza Mejera.
Obyczaj też wymagał, aby arendarz dostojniejszych gości osobiście witał. Wszedł wezwany starzec w atłasowym żupanie okładanym aksamitem, z założoną za czarny pas chustką barwistą, w jarmułce wysokiéj nowéj, którą zdjął witając piękną panię.
— Mówiono mi — odezwała się kasztelanowa, zbliżając się do niego — że tu u WPana goście znakomici
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/284
Ta strona została uwierzytelniona.
276
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.