— A! a! niech jego Pan Bóg sądzi! odparł Żyd. Słyszałem ja o tym wypadku: zabił człowieka, co go pokrzywdził... a to u was tak idzie przecię... ale nie był podobno dosyć bogaty, żeby bezkarność opłacić.
— Zresztą — poprawił się Maluta — ja mu też nie życzę źle; chcieliśmy mu tylko ucieczkę do obcych krajów ułatwić.
Żyd się uśmiechnął.
— No! to już teraz może i niepotrzebne; on sobie może sam dał radę.
Gdy Maluta z relacyą o wyprawie powrócił, kasztelanowa chmurno go przyjęła. Nigdy ona tyle energii w mężu nie przypuszczała. Znalazłszy jéj daleko więcéj niż sądziła, zaczynała się niepokoić o siebie, a choć z tą myślą nie zwierzyła się nikomu, jakaś dziwna bojaźń owładywała nią chwilami, i wpłynęła może na zmianę usposobień jéj dla p. Adama.
Kasztelanowa odzywała się kilkakroć półgębkiem, że gotowaby była do jakiejś zgody, przejednania, układów, byle rozwód otrzymać; ale o kasztelanie nigdzie powziąć języka nie było można.
P. Floryan, który w porze letniéj mniéj miał snadź zajęć dyplomatycznych i potajemnych robot w mieście, pojechawszy z panią Krystyną na wieś, ofiarował jéj swoje usługi, zawsze je zarazem ubarwiając przyjaźnią dla pana Adama, któremu, jak mówił, życzył dobra i spokoju.
Po niejakim czasie, gdy się dobrze rozpatrzył i rozgadał na wsi, przybył raz pod wieczór do pani kasztelanowéj, którą już kuzynek tak był znudził, że go codzień na polowanie wysyłać musiała, aby się go trochę pozbyć.
Życie Krystyny płynęło jednostajnie, smutnie, a drob-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/292
Ta strona została uwierzytelniona.
284
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.