Odzywała się nawet w ten sposób: „Gdy św. pamięci mąż mój przyjedzie...“
Po długiéj dosyć rozmowie, któréj skutkiem było, że uprosiła Baltazara, iżby drzewo na budynek do lasku wożono koniecznie, odszedł stary żołnierz, i poleciał natychmiast do proboszcza poradzić się co robić. Przyjechał proboszcz, rozpłakał się, powzdychał, ale widząc ją z tém obłąkaniem tak szczęśliwą, wesołą, spokojną, tak prawie rozsądną, rzekł tylko:
— Dajże WPan pokój biedaczce! Bóg litościwy zesłał jéj tę pociechę, nie odbierajmy jéj... zostawmy ją jak jest.
Mimo tajemnicy, jaką z tego czyniono we dworze, przez ludzi rozeszła się wieść po sąsiedztwie, a pan Melchior i Melchiorowa zaraz objawili zdanie, ażeby staruszkę w klasztorze gdzie osadzić, Wólkę zaś zagarnąć pod swój zarząd. Myśl ta wszakże z takiém oburzeniem została przyjęta, że się jéj wprędce wyprzeć musieli, dziwując się tylko po cichu, że tak naturalna rzecz tak źle zrozumiana została.
Krzysztofowa tak nieustannie dokuczała bratu, że wreszcie chcąc nie chcąc, musiał trochę drzewa zwieźć na domek w lasku, nie myśląc go wcale budować; ale się omylił sądząc, że tém bratową zaspokoi. Pilnowała sama roboty, chodziła, napędzała, trzeba było na seryo wziąć się do budowania o kilku pokoikach folwarczku. Budynek ten mógł się zawsze przydać, bo i nieboszczyk jeszcze myślał o oficynie: zdecydowano się więc postawić ją w lasku.
Codzień rano wdowa chodziła na obrane miejsce, siadała na kłodzie przy cieślach, odmawiała modlitwy do Św. Józefa patrona dobréj śmierci i ciesielstwa, karmiła ludzi, poiła, prosiła, aby pośpieszali, a domek ten
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/300
Ta strona została uwierzytelniona.
292
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.