wieczerza Lukulla, wina cudowne, gra o kupy złota, towarzystwo niewymuszone, swobodne... Raj, panie! istny raj!
Adamowi oczy zapłonęły. Maluta mówił daléj:
— Wiem, iż pan po spartańsku żyjesz i mało cenisz te rozkosze zmysłowe; lecz dla czegożby nie zajrzeć tam, nie przekonać się, co to jest, choćby dla ciekawości poznania świata... boć to ciekawe za katy!..
— Panie Floryanie, pan mnie bałamucisz! rozśmiał się starosta ściskając go.
— Oho! takżebym się wybrał kusić anachoretę! No? ale zgoda na ten wieczór?
— A no! zgoda! zobaczymy co to jest!
— Komandor sam pana poprosi dzisiaj, bo sobie życzy zbliżyć się ze starostą, i wysoce go szacuje... Ale słowo, że mu już pan w żaden sposób nie odmówisz? Będą tam naszego towarzystwa najwybrańsze znakomitości... Pomnij pan — szepnął ciszéj kusiciel, — że na bok odłożywszy przyjemności spędzenia kilku godzin w tak miłém gronie, są i inne korzyści... Nigdzie jak przy dobrém winie, jadle i wesołém kółku, nie robią się stosunki ściślejsze z ludźmi... Tu się ich poznaje, tu się ich pozyskuje... tu się z nimi wiąże wiekuiście! A stosunki są wielce potrzebne: to darmo! zakończył pan Floryan w sposobie korollaryum.
— Sądzisz, że mi się to do czego przydać może? spytał starosta.
— Zawierz mi pan — szepnął pochlebca — i przyjm od lichego robaczka jeszcze jedną przestrogę, jeśli się godzi, bym ja panu śmiał ją dawać. Ale pan starosta jesteś nazbyt skromny, nieśmiały, za mało się cenisz. Potrzeba z góry trochę obchodzić się z ludźmi, aby u nich nabrać wartości. Kto staje ostatni w szeregu,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.
23
DOLA I NIEDOLA.