Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/312

Ta strona została uwierzytelniona.

304
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nieprzyjaciele łacno się domyślą, gdzie najprędzéj i najprawdopodobniéj go znajdą. Trzeba się ukryć lub uciekać.
— Dla czego? zapytał kasztelan. Czy myślisz, że mi tak życie drogie? że mi jeszcze pozostało co, czegobym żałował? Niech mnie pochwycą; cóż mnie gorszego czekać może nad to, co jest? Życie mi obrzydło, mogą je sobie wziąć.
— To chwila, kochany kasztelanie, to chwila! Jakoś się wszystko zmienić może i musi. Życie zawsze ochraniać potrzeba, bo los poprawić się może, a śmierć zamyka wrota wszelkiéj nadziei, prócz.... niebieskich... Zresztą, choćby to życie stało się tobie obojętném, obowiązkiem jest drugich starać się je tobie ocalić.
— Róbcie ze mną co chcecie!
— Poszukiwać was mogą tylko tu — rzekł Baltazar — lub u moich braci; wątpię, żeby śledzili zbyt ściśle... po okolicy. Jermaszka zaprowadzi was do strzelca w borze, który nie znając kasztelana, przechowa go, dopóki nie rozpoznamy niebezpieczeństwa. Ja tymczasem będę się starał matkę powoli wywieść z tego przykrego stanu.
Stało się tedy, że tegoż jeszcze wieczoru, kasztelan w towarzystwie nieodstępnego Jermaszki, manowcami przedarł się w lasy do chaty strażnika. Nocą zjechali sądowi z pachołkami do dworu, i śladów jego nie odkryli nigdzie.
Pani Krzysztofowa przy wieczerzy już ani wspomniała o tym mniemanym synu, ani spytała o niego, wróciła do pierwszego humoru, zaczęła mówić o prędkiém przybyciu nieboszczyka z synem, o dokończeniu dla niego domku, i pożegnała pana Baltazara pełna najweselszych myśli.