Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/314

Ta strona została uwierzytelniona.




W kilka dni potém, przybył dobrze teraz podstarzały, ale zdrów Dyogenes Kapustyński, który przez poszanowanie boleści pani Krzysztofowéj chował tu swą skrzypkę i od śpiewania się wstrzymywał. Potém nadjechał proboszcz, dla rozpytania się o to, jak się odbyło poszukiwanie kasztelana w Wólce Brzozowéj.
Właśnie im z żywością całą tę przygodę opowiadał pan Baltazar, gdy przed ganek bardzo niespodzianie zatoczyła się kolaska niekryta, porządną czwórką małych, ale tęgich i zwinnych koników ciągniona. Wyskoczył z niéj małego wzrostu, ale bardzo wytwornie przyodziany mężczyzna, z wielkiemi drygami i ukłonami pytając o gospodarza.
Pan Baltazar chowając swą fajeczkę po za siebie, wystąpił, jakby pytać chciał, co tego nieznajomego tu za licho przyniosło?
Po kilku tancerskich ukłonach i ustawieniu się w pozycyi bardzo wymuszonéj, Maluta, którego łatwo nam poznać, zaprezentował się jako przybyły z interesem poufnym do pana kasztelana.
— Ale niestety! — odezwał się pan Baltazar po-