Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/321

Ta strona została uwierzytelniona.

313
DOLA I NIEDOLA.

z dziesięć koni, nie zapomniałam i o stajni — dodała matka — i o izbie dla jego dworu. Co się tycze WPana Dobrodzieja, który musisz być marszałkiem dworu jego, postawimy go na lamusiku; wcale tam jest nieźle... trzeba ubogiéj szlachcie wybaczyć... Powiedz tylko pan, proszę, nieboszczykowi mężowi memu, niech się śpieszą, bo oczy wypatrzyłam oczekując na nich.
— Panu kasztelanowi powiem to przy pierwszém widzeniu się — odpowiedział Floryan, który zaczynał wierzyć, że istotnie kasztelana nie ma.
I dygnąwszy z wielką powagą, jak przystało na matkę dygnitarza, pani Krzysztofowa posuwisto, powolnie wyszła z pokoju. Przez dosyć długi czas panowało milczenie.
— Przekonałżeś się choć z tego, że kasztelana tu nie było? zapytał Dyogenes.
— Nie ma! wierzę! odparł pan Floryan, którego widok obłąkanéj poruszył i zmieszał, — wierzę już we wszystko co chcecie! ale to rzecz okropna... na to niepodobna patrzeć!
— Tak! tak! wy pieszczochy, na żadną wielką a świętą boleść patrzeć nie możecie! rzekł Dyogenes. Czułe serca! wolicie zabawki i fatałaszki wasze... psuje wam to apetyt! Biedaki! chcielibyście, żeby wszystkie biedy zwieźć do jednego szpitala, aby się wam na oczy nie narzucały, nie prawdaż?
— Cóż odpowiem pani kasztelanowéj? szepnął Floryan. Istotnie nic państwo o nim nie wiecie?
— A gdybyśmy i wiedzieli — przerwał p. Baltazar, jakoś nabierając odwagi, — chceszże WPan, abyśmy byli Judaszom podobni i wydali tułacza w ręce téj zacnéj pani, któréj zemsta go ściga?