teraz, gdy jestem już zdrowa — bo jestem zdrowa, nie prawdaż? — wszakżebym go mogła zobaczyć?
Pan Baltazar się zawahał.
— Gdy bratowa odzyszczesz nieco siły... spodziewamy się go tutaj...
— Ale niechby to było zaraz... ja mam siły, wiele... zobaczycie, ja wstanę.
Przestraszony Baltazar powstrzymał ją obietnicą.
— Poszlę po niego natychmiast — rzekł — ale potrzeba cierpliwości i uspokojenia.
— A! będę cierpliwą, poszléjcie, niech go zobaczę. A! póki był szczęśliwy, mogłam go nie widzieć; teraz gdy biedny... jam jedna, co go przytulić powinnam i osłodzić niedolę.
Stary żołnierz wyszedł, ocierając oczy i przyrzekając, że poszle zaraz po Adama.
Posłano w istocie po kasztelana z kartką pewnego posłańca.
Tymczasem zbliżał się wieczór, — a gdy w parę godzin przywołano znowu pana Baltazara, chora miała widocznie bardzo silną jakąś gorączkę. Jedna myśl snuła się jéj ciągle po głowie i powtarzała na ustach:
— Ja się go muszę doczekać, ja go muszę zobaczyć...
Ilekroć drzwi skrzypnęły, przeszedł ktoś, pies na podwórzu zaszczekał, zrywała się i pytała o niego, patrzała rozpaczliwie na wchodzących. Ale przy największym pośpiechu kasztelan ledwie mógł być nad rankiem, bo z chaty leśniczego, około któréj uwijało się wiele ludzi, radzono mu się przenieść do szlacheckiéj osady o mil trzy od Wólki.
Noc była ciężka do przebycia, stan choréj się pogorszał, o północy przyszło znowu toż samo obłąkanie, z tą różnicą, że co chwila już spodziewała się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/330
Ta strona została uwierzytelniona.
322
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.