Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.

330
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wiedliwie. Zanosi się na to, że ucisk ów, który wywołał sąd, chce zmusić do wykonania go i rozlać krew niewinną. Nie pierwszy to casus taki; ale jednak dawno prepotencya magnatów na nic się już podobnego nie ważyła. Nie idzie tu o jednego O.... kość z kości naszych, ale w nim o nas wszystkich. Miecz, co mu zetnie głowę, każdy z nas na karku poczuje; bronić jego, jest to bronić siebie od sromu. Zatém wnoszę primo, że tu nikt obojętnym pozostać nie może, ani się wymawiać, i że necessitas urget, aby chwili jednéj nie tracić. Widać to z ruchów i chodów prześladowców pana Adama, iż nie chcą dać czasu do rozmysłu i działania, ale ich machinacye prędkością naszą zwalczyć powinniśmy. Niechże szlachta podlaska pokaże, iż się panów nie lęka, i jako niegdyś za Zygmunta Starego przeliczy się a powie, iż z jéj zastępu żartować sobie nie wolno. Zwą nas szarakami, ale sprostamy karmazynom, mości panowie, gdy o poszanowanie praw naszych idzie, ani się damy bezbronni rzezać i wlec na rusztowanie dla pańskich fantazyj.
— Górą nasi! — zawołał głos z głębi — święcie mówi starosta!... wszyscy za jednego!... każdy z nas obowiązany... a tu się prawo łamie dla prywaty! Nie dać się mociumpanie!
— Nie dać, powtarzam — rzekł starosta, — nie dla tego, aby się z prawa wyłamywać, bo kto winien ten pokutować powinien, ale że tu prawo kończy się dla zbytków niewieścich. Niech sądzą jak należy, ale nie podchwytkowo. Więc, wszyscy jako stoimy jedziemy do Brześcia, legniemy obozem pod Dominikańskim klasztorem, i zobaczymy, czyli śmieć będą w oczach naszych swéj chciwości na krew naszą dogodzić.
— Święte słowa pana starosty! Nie tracąc chwi-