Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/339

Ta strona została uwierzytelniona.

331
DOLA I NIEDOLA.

li, — przerwał drugi — na koń, na bryczki i do miasta.
Hałas wszczął się wielki tedy i ławy runęły, bo się wszyscy rzucili do drogi; ale gdy przyszło pod noc jechać niedobremi ścieżkami, ten i ów do ranka odkładać myślał, niektórzy chcieli wstępować do domów, aby się żonom oznajmić, inni projektowali księżyca czekać, inni aż ranka, tych konie były pomęczone lub ludzie popici. O mało z wielkiéj chmury na małym nie skończyło się deszczu. Widząc to poczciwy Kasper, wlazł na ławę i przemówił do braci:
— Mili panowie a bracia! nie zapominajmy, że tu o żywot chodzi, że każda godzina opóźnienia może być niepowrotną zgubą dla nieszczęśliwego więźnia, że mamy ratować opuszczonego od wszystkich, na którego się wysila zemsta niewieścia. Więc kto brat szlachcic, a ma serce, siądzie czy na wóz, czy na koń, i wymawiać się nie będzie niczém, verbum nobile.
Ozwało się verbum nobile, i teraz już spokojnym być było można, że go każdy dotrzyma, choćby piesze iść miał. Infamią bowiem pachło zemknąć, gdy się rzekło słowo. Jakoż poradzono sobie, i pozabierali się wszyscy po kilku na wózek, inni konno, lub służąc sobie sami za woźniców, a droga do Brześcia przez całą noc pełna była gwarnie i tłumnie płynącéj tam szlachty.
W liczbie stypowych gości, domyślając się może tego wypadku, kasztelanowa miała kilku swych zauszników. Ci z początku zmiarkowawszy, jaki obrot biorą rzeczy, wysunęli się za wczasu i pobiegli dać znać pani kasztelanowéj, jak groźno szlachta stawić się myślała.
Krystyna bawiła na folwarku o parę mil tylko odleg-