Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/341

Ta strona została uwierzytelniona.

333
DOLA I NIEDOLA.

wpuszczony był do pokoju, w którym przy jarzęcych świecach, przechadzała się samotna kobieta trawiona nienawiścią.
Ostatni rok, ze świeżéj jeszcze i wdzięcznéj pani nagle uczynił ją podstarzałą, żółtéj cery, wychudłą i zwiędłą, tak, że nawet rozpłomieniony kuzynek w końcu stygnąć w zapałach dla niéj poczynał, choć go jeszcze dowcipem i zalotnością przy sobie trzymała. Ale skoro ją opuszczał ulubieniec, i ona też zaniedbywała się, a naówczas ślady przychodzącéj starości, coraz wyraźniéj wypiętnowywały się na jéj licu zniszczoném namiętnościami. W téj chwili jedną zemstą pałała, twarz jéj miała wyraz groźny i straszliwy. Świeciły oczy rozognione wśród oblicza zżółkłego troską, a marszczki przerzynały czoło i fałdowały policzki wypalone dwoma jakby wykrojonemi na nich rumieńcami. Strój mało okazywał starania o podobanie się... cała postać malowała dumę obrażoną, podnieconą aż do wściekłości.
Gdy szlachcic wszedł kłaniając się do kolan, Krystyna podeszła ku niemu żywo.
— Cóż nam WPan przynosisz? spytała z miną królewską.
— Radbym co najlepszego, odpowiedział szlachcic z nowym ukłonem; ale nie zawsze się to wiezie, coby człek pragnął... ot i teraz...
— Cóż się tam stało? rzekła kasztelanowa dumnie.
— Nic dotąd chwała Bogu, ale się lękam mocno, by z tego co nie urosło niedobrego. Szlachta, JWPani, zgromadziła się tłumnie na pogrzeb i stypę nieboszczki matki pana O.... Wszystko to krewni, kolligaci, przyjaciele. Ksiądz przemówił gorąco z ambony, porwało się to wszystko jak wicher lecieć do Brześcia i sta-