Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/346

Ta strona została uwierzytelniona.

338
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

potrafił, że go dobrém okiem widzieli. Gdy czego uczynić nie mógł, przynajmniéj odmowę osłodził, i wyściskał tego, którego z niczém odprawić musiał. I tym razem nieprzyjemnie mu było bardzo, że klasztor jego za wieżę dla bannity obrano, ale zadraźnić się z możną rodziną fundatorów nie było sposobu. Wiedział ksiądz przeor, że ta powolność narazi go szlachcie i będzie powodem do hałasów na klasztor, ale się spodziewał burzę zażegnać łagodnością i znanemi sobie sposoby. Et haec facienda et alia non omittenda, było to ulubione jego przysłowie i prawidło postępowania.
Izba w wieżyczce narożnéj, przeznaczona dla więźnia, z dawna była opuszczona; ale dała się wprędce urządzić i uczynić mieszkalną, boć dla takiego smutnego gościa niewiele wymagano. Była to komnatka dość smutna, z jednemi tylko drzwiami od klasztornego korytarza, okrągła, z okienkiem wysoko umieszczoném i wązkiém a kraciastém. Na piętrze w odpowiedniéj nad nią izdebce mieścił się skład sprzętów zapaśnych i różnych rupieci; w dolnéj niegdyś zamykano więźniów klasztornych za przekroczenia reguły, w wypadkach pomieszania i t. p. Od dawna wszakże nie była zajęta, i zrzucano w niéj różne zapasy śpiżarniane. Oczyszczono ją jako tako, wymyto podłogę popaczoną, wniesiono stół, stołek, łóżko, dzban, misę, drzwi były zamczyste, otwór jedyny o cztery łokcie nad ziemią, wychodził na podwórze klasztorne, wprawdzie od muru niedaleko, ale nie na zewnątrz. Dawniéj drugie drzwiczki z baszty wiodły do innego korytarza, ale te były zamurowane i zatynkowane, tak, że z izby się ich nawet domyślić nie było można. Postawiwszy jedną straż w podwórzu u okna, dru-