Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/349

Ta strona została uwierzytelniona.

341
DOLA I NIEDOLA.

traćcie ducha. Póki w człeku jeszcze życie, póty nadzieja. Widzę, żeście osłabieni na ciele — rzekł po chwili O. Hyacynt, — pewnoście ani jedli, ani pili. Możeby ubogi nasz klasztor mógł wam czém służyć? Posilić się potrzeba... szklanka wina, kawał mięsa nie zawadzi. Podnieście-no się, podnieście.
— Dziękuję, odparł nie wstając pan Adam.
— A ja przecięż zadysponuję, aby wam co podano — rzekł przeor, — i powiem wam co mi na sercu najbardziéj leży, abyście się na klasztor nie gniewali, że z niego wam więzienie uczyniono. My ubogie mnichy nie możemy się oprzeć tym, z których łaski żyjemy; ale kto wie... Deus scit, czy nie na lepsze to wyjdzie WMości, panie kasztelanie, że was indziéj nie osadzono... Mnichy też i dla was wszelkiéj pomocy nie odmówią...
Tu odchrząknął znacząco.
— Na co się to wszystko mi przyda — rzekł kasztelan — kiedy tuż, tuż śmierć za pasem, a czasu pomyśleć o sobie nie mam!
— Macie czas, macie czas! odezwał się żywo przeor, pochylając ku niemu. Nie ma jeszcze nic... musicie tu posiedzieć dni kilka, nim oni swe krwawe zamiary do końca doprowadzić potrafią... Myślcie jeno o sobie, myślcie...
Pokrzepiony nieco pan Adam, podniósł się z posłania, a przeor go krzyżem świętym przeżegnał, popatrzał długo, długo, i pożegnał.
— Przyszlę wam co na pokrzepienie... a wy się tu rozglądniéjcie dobrze i czasu nie traćcie... nie traćcie.
To rzekłszy, poczciwy księżyna przystąpił do ściany, która była obita kobierczykiem, i dodał:
— A to tędy WMości na łóżko wiać może, bo to tu niegdyś były drzwi, lekko zamurowane, przypo-