minam sobie, wychodzące na drugi korytarz, i w drugie podwórze od kościoła... Możeby wam przestawić? hę?
— Ale nie — rzekł kasztelan, uderzony temi słowy, — bardzo dziękuję... Ojcze przeorze, o jedno was prosić będę tylko, przyszléjcie tu poczciwego sługę, który mi z domu towarzyszy...
— A jak się on sługa wabi? spytał ksiądz.
— Zowie się Jermaszka, niewielkiego pozoru, ale wielkiéj cnoty człowiek.
— Dobrze! dobrze! rzekł przeor wychodząc chyżo, z uśmiechem na ustach.
Pan Adam orzeźwiał nieco... Wkrótce też i Jermaszko wszedł, niosąc na tacy drewnianéj butelkę wina, przekąski i parę świec woskowych, bo wieczór nadchodził. Pachołek, któremu strzedz drzwi przykazano, aby więzień nie umknął, popatrzał dobrze w twarz Jermaszce, ale mu przeszkody do wnijścia nie czynił. Wyglądał na klasztornego posługacza.
Poczciwy sługa nie tak też miał przygnębione i spłakane oblicze jako gdy tu przybył, bo zaledwie wyszedł, pochwycili go braciszkowie i księża starsi do refektarza, napoili i nakarmili; a że wypadek niesłychany wszystkich ciekawił, a prześladowanie oburzało, wleli w niego jakąś otuchę.
Jermaszka czuł, że w klasztorze mnogich mają przyjaciół, i byle na czasie dało się zyskać, pomoc gotową i serdeczną. Jak przeor panu Adamowi, tak O. kanafarz szepnął mu, że drzwi lekko zamurowane na niestrzeżony korytarz wiodące, pokryto kobiercem umyślnie, aby tamtędy więźniowi ucieczkę ułatwić.
— Ino czasu nie traćcie! rzekł stary księżyna. Kasztelan, byle się na korytarz dostał, pójdzie sobie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/350
Ta strona została uwierzytelniona.
342
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.