w świat jako zechce, nikt mu drogi nie zastąpi, a O. klucznik wrota choć o północy otworzy.
Oburzenie było tak wielkie w klasztorze, iż młotka i żelaznego drążka dostarczono Jermaszce, który je za cholewy włożył, i tak wyprawiono go do baszty. Dla tego wszedł z promieniejącą twarzą do pana kasztelana i z wielką w sercu pociechą, a pierwszém wejrzeniem padł zaraz na ową ścianę okrytą kobiercem, przy któréj łóżko stało.
— Aby nam do ranka czasu dali — rzekł cicho — to się z ich szpon wydobędziemy; ale chwili tracić nie trzeba.
Jakby naumyślnie klucz nawet od środka izby był zostawiony, aby straż tam zaglądać nie mogła. Zresztą kks. Dominikanie nie zapomnieli i o niéj, przyniosłszy dla pachołków podostatkiem wódki i piwa. Uraczyli się też wartownicy zaraz z wieczoru, i obaj prosili o garść słomy, aby spocząć sobie nieco mogli.
Gdy się to działo w klasztorze, szlachta zdążała do Brześcia; ale drogi złe i późna pora nie dały prędzéj pośpieszyć, aż koło północy. Zaraz u wrot miasta wzięli języka, że więzień żyw, że mistrza z Lublina lub Warszawy oczekują dotąd, ale go pono jeszcze nie ma... a nie wiedziano kiedy może przybyć. Szły więc rzeczy pomyślniéj niż się spodziewano. Przyjezdni naradziwszy się, pojechali do miasta, ustanowiwszy swe straże do koła klasztoru, aby gmach mieć na oku. Tymczasem choć późno już było, pan starosta Hański zadzwonił do furty, żądając widzieć się z O. przeorem. Klasztor był jeszcze nieuśpiony, bo i regułę i obyczaj zwykły przerwał ten wypadek, który niejedno czoło potem oblewał. O. Hyacynt przechadzał się zadumany po swéj celi, wzdy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/351
Ta strona została uwierzytelniona.
343
DOLA I NIEDOLA.