Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/353

Ta strona została uwierzytelniona.

345
DOLA I NIEDOLA.

było, gdyby szczupaka do nowego a całego kosza wsadzono?
— Juściż to klasztorowi niemiło, niemiło — rzekł — że go uczyniono turmą; ale cóż począć, gdy te niegdyś niepogwałcone schronienia dziś lada kto najeżdża i po swojemu zażywa do ziemskich potrzeb! Przyjedzie sejmik, odbywacie go w klasztorze; dajecie ucztę, pożyczamy refektarza; najdzie wojsko, pakują go do nas, choćby mnichów powyrzucać miano... aż do tego przyszło, że i winowajców nam sadzą. Samiście to nauczyli drugich tego nieposzanowania miejsc, które jak na pustyni przytuliska ascetów powinny być przez wszystkich respektowane.
Starosta stał, słuchał, wąsa kręcił, nareszcie siadł milczący, a przeor nic nie mówiąc, lampkę mu z winem podsunął.
— Wiecie, że szlachta z pod Kodnia wszystka tu ze mną przybyła za kasztelanem, i nie dopuści prepotencyi magnackiéj... Całe obozowisko mieć będziemy pod klasztorem, księże przeorze, i straże wedle murów.
— Ani mnie to dziwi, ani frasuje... odezwał się O. Hyacynt. Jakbym to ja sam niegdyś szlachcicem nie był i fantazyi szlacheckiéj we krwi nie miał, póki mi jéj suknia Ojca naszego Dominika Świętego nie odjęła i Psem Bożym nie uczyniła... A no — dodał — i psy też szczekają, gdy się gwałty dzieją...
Tu nalał lampkę staroście i ciszéj szepnął:
— Jeżeli ma rozum kasztelan, jeszcze dzisiejszéj nocy może się przewietrzyć. Jest ich tam dwóch... i chyba głupiby byli, gdyby sobie rady nie dali.
Starosta musnął czuprynę.
— Powiedzcie panom braciom, że OO. Dominika-