Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/358

Ta strona została uwierzytelniona.

350
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Dać się im wygadać — rzekł — nic lepszego: im głośniéj krzyczą, tém mniéj zrobią; mamy swoje plany. Mistrza nie ma?
— Nie, nie ma dotąd, i szlachta bodaj czy nie czatuje na niego po drogach.
— Tak dalece?... no! no!
Dniało już, gdy się ta rozmowa toczyła.
— Idźcie waszmość do miasta w kilku, a choćby w kilkunastu; potrzeba nie zważając na irrytacyę panów braci, zbliżyć się do nich i porozumieć, uczęstować, odciągnąć, to się to powoli rozlezie. Strachu nie ma... bądźcie asaństwo dobréj myśli.
Gdy tak ludzie pani kasztelanowéj na rozum biorą, my wrócić musimy do więzienia, gdzie poczciwy Jermaszka dał się na noc zamknąć z kasztelanem... Jak skoro uciszyło się w korytarzu, i podpojony tęgim miodem dominikańskim strażnik pod ścianą zachrapał, Jermaszka sam podniósł kobierzec osłaniający mur, podważył cegłę i począł wyjmować po jednéj, odkrywając drzwi, po za któremi była swoboda i ocalenie. Z cegłami łatwo sobie począć było, gdyż je nieledwie tynk zewnętrzny trzymał tylko, a w środku prawie na sucho kładzione, dały się ruszyć za pierwszém dotknięciem; ale owe drzwi grube okazały się na zamek zaparte dawno, i trzeba je było albo łupać, lub szczerbić około ryglów, by się niemi wydobyć. Kasztelan patrzał zdrętwiały na tę całą robotę, wcale do niéj ręki nie przykładając. Jermaszka sam, spocony i zmęczony, wszystko wziął na siebie. Choć pośpieszał o ile mógł, nie potrafił wszakże zmuszony po cichu rady sobie dawać, tak rychło wyłupać zamka, jak sobie życzył. Dobrych godzin kilka trwał ten kłopot. Nareszcie otworzyły się wrzeciądze.... Jermaszka przy-