Obelga ocuciła kobietę: wyprostowała się, spojrzała śmieléj.
— Chciałam cię zabić — rzekła — zabijże mnie, ale się nie pastw... Cóż cię wstrzymuje? Tak... byłabym ci wzięła życie, masz prawo mi je odebrać, wszakże nie uciekam... Bierz je... ale się ze swojém pocieszysz niedługo. Nie zapominaj, że po za mną jest rodzina moja, co cię ścigać, prześladować i mścić się będzie nad tobą.
— Albo myślisz — zawołał kasztelan — że się ja téj śmierci, którąś mi zgotowała, obawiam? że dbam o życie? że mi co w niém pozostało jeszcze? Zabiłaś wprzódy niż mnie, nadzieje moje i wiarę... Nie stoję o głowę, bom ją dawno na klocu położył... i dzisiaj nie ratowałbym jéj ucieczką, gdyby mnie do tego prawie nie zmuszono.... Owszem, wolałbym był, żeby krew ta spadła na ciebie, żebyś w niéj i z nią chodziła do śmierci, obluzgana jak kat i z imieniem kata.
— Czegoż chcesz? spytała dumnie kobieta.
— Nic.... tylko ci plunąć wzgardą w to oblicze hyeny, rzekł kasztelan; a potém.... a potém — dodał — zostawić cię na pastwę twemu sumieniu i własnéj słabości!...
— Słabości?! śmiejąc się, odpowiedziała kobieta: wiedz, że ja dziś jeszcze, w téj chwili, silniejszą jestem niż ty.... Zabić mnie nie będziesz śmiał, mścić się nie potrafisz.... Skoro wyjedziesz za ten próg, znowu wpadniesz w ręce moje, a ja ścigać cię nie przestanę, i zemsty nie porzucę.... Wiesz więc co cię czeka...
Odwróciła się do niego tyłem z pogardą. P. Adam podniósł pistolet.... wymierzył.... Widziała ten ruch
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/365
Ta strona została uwierzytelniona.
357
DOLA I NIEDOLA.