Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/378

Ta strona została uwierzytelniona.

370
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

szerna sala, która może niegdyś służyła na przyjęcie liczniejszych gości, cała zawieszona antenatów wizerunkami; daléj był pokój zaciszniejszy, do którego się schodziło parę wschodów, bo ta część domu starsza jeszcze była od owéj, w któréj kasztelana pomieszczono. Sala i pokój zwały się nawet przybudówką.
Była to komnata dla gości, przybrana w sprzęt nieco wytworniejszy, kilka obrazów zczerniałych i trochę kwiatów; za nią teraźniejszy pokój jadalny widać było... stół nakryty... miejsce dla starca krzesłem wygodniejszém oznaczone.
Za drugiemi drzwiami otwartemi w pokoju sypialnym wojskiego, kręciło się kilka osób... Tam aż poszedł kasztelan... i w progu zdziwiła go uroczéj piękności dziewczynka młodziuchna, w towarzystwie podżyłéj osoby, krzątająca się około staruszka. Właśnie mu z uśmiechem podawała jego kosztur, gdy kasztelan się ukazał.
— Ot patrz aść, jak to ten trzpiot, panna Magdalena... a ma niby lat już szesnaście, choć takie z niéj dziecko... prezentuje się panu... żartując sobie ze starego dziadunia... Ślicznie! ślicznie! co to ludzie pomyślą, widząc cię bawiącą się z podporą mojego niedołęztwa, z kijem?.. Dawaj-no acanna mój dziadowski kosztur, dawaj, bo bez niego nie wstanę.
Madzia postrzegłszy wchodzącego kasztelana, o mało nie upuściła kija z rąk; zapłoniła się strasznie, zaśmiała i uciekła do kącika.
— Ponieważ już — rzekł wojski — ten trzpiot się zaprezentował z całém swém trzpiotowstwem od razu, dopełnię ceremoniału przedstawiając WPana pannie Katarzynie Smolskiéj, naszéj kuzynce i dobrodziejce,