Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

30
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

gniazdeczko miłéj i wesołéj spokojem poczciwym! Jakże widać było żałobę we wszystkiém i na wszystkich! Nawet Baltazar wstrzymywał się od głośniejszéj pieśni wojskowéj, którą lubiał nócić, szedł z nią w głęboki las, a wieczorem w ganku nócił Psalmy półgłosem lub Godzinki, a przy nich ileż razy zapłakał tajemnie!
Dla biednéj kobiety, która widziała syna, któréj wspomnienie dziecka osłodzić mogło a zaostrzało tylko smutek — ciężéj go było znosić niż komu. Dumała napróżno, jakąby nicią znowu połączyć się mogła, związać z tém dziecięciem, które tak dla niéj stało się obcém... gorzéj, bo prawie straszném... Dziwnym trafem nić ta sama się nastręczyła, gdy umysł leniwy prożno się trudził nad jéj wyszukaniem.
W pańskich dworach, pomiędzy służbą a panami nie ma żadnego stosunku serdeczniejszego. Sługa jest płatny, spełnia swój obowiązek, przychodzi, odprawia się, najczęściéj z nabytą nienawiścią tylko i goryczą w duszy: czasem tylko ściślejsze węzły związuje słabość, rozpusta... upodlenie z obu stron. W naszych żywotach szlacheckich, dawniéj zwłaszcza, miało się wcale inaczéj między panem a sługą, między nim a wioską, między głową domu a ostatnim parobczakiem na ziemi jego wzrosłym; nieustanne zbliżenie zawiązywało stosunek ścisły, niemal rodzinny. Pan tam dzieci do chrztu trzymał, radził, wspierał, patrzał jak to rośnie, swatał, żenił, i z tych różnych a sprzecznych żywiołów kształtowało się małe społeczeństwo starą formą, opiekuńczą, patryarchalną, które często serdeczna miłość wiązała.
Ta gmina patryarchalna nie była ani ostatnią formą, ani najlepszą, na jaką ludzkość zdobyć się moż