w niéj jeszcze pozostało nietknięte. Umysłowi nawet jéj ta młodocianość i naiwność nadawała pewną cechę oryginalną, wielce ujmującą. Ukryta w tym kątku wiejskim, przywykła do dziadunia i swéj panny Katarzyny, nie znając świata i form jego, resztę też ludzi nawykła tak uważać i tak się z nimi obchodzić, jak z rodziną.
Na kasztelanie to biało-różowe zjawisko uczyniło wrażenie dziwne, jakby nieprawdopodobna sielanka poety; patrzał na nią zdumiony... Wkrótce jednak poważniejsze a smutniejsze myśli odciągnęły go od tego widoku, przenoszącego w świat dla niego nieznany, przypominającego mu jeszcze lata szkolne i te dziewczątka, które naówczas spotykał z uśmiechem na ustach na ulicach miasteczka. Począł przypominać sobie, ile przebył? co nad nim ciężyło? i rany serca otwarły się na nowo. Obiad przeszedł w milczeniu, które tylko gawęda wojskiego z Bernardynem przerywała. Mówili o tysiącu rzeczy obojętnych, powszednich, które sobie tysiąc razy może w różny sposób powtórzyli, a które dla nich zawsze były zajmujące.
Madzia jak w tęczę wlepione miała oczy w kasztelana... Doleciały do niéj dziwne wieści o tym człowieku, podsłuchała szepty o nim staruszka i panny Smolskiéj, i patrzała nań z jakimś strachem, ale razem z zajęciem wielkiém. Po obiedzie dziaduś się zdrzemnął, a kasztelan cicho odszedł do swego pokoju... Wieczorem przyszedł na wieczerzę... ale choć dziewczę przypatrywało mu się... ani on do niéj, ani ona do niego przybliżyć się nie śmiała.
Spokój wiejski wkrótce wzburzoną ukołysał duszę... Kasztelan uczuł się prawie szczęśliwym wśród téj ciszy; długie dni spędzał na myślach o życiu własném,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/380
Ta strona została uwierzytelniona.
372
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.