Pani Krzysztofowa potrzęsła tylko głową. Pisała już była do syna, a listy ich się skrzyżowały, w zamian bowiem od niego otrzymała oznajmienie o weselu, a nic już o tém Baltazarowi nie powiedziała. Wprawdzie zasłyszał był coś o tém z sąsiedztwa, bo starościc chełmski psy wieszał na wychowańcu swéj pani, ale temu nie wierzył. Kto zna te zapadłe podlaskie bory i ich życie, łatwo pojmie, że tam wiadomości z wielkiego świata nierychło dochodzić muszą.
— Wie on już o śmierci ojca — rzekła pani Krzysztofowa płacząc — o! wie! ale mu tam teraz młoda żona nie daje myśleć o starym ojcu.
— Jak to? więcby to prawda była, że się ożenił? załamując ręce spytał pan Baltazar.
— A! tak jest, ożenił się z wielką panią, ze starszą podobno od siebie kobietą.
— Juściż nie z kasztelanową, bo téj mąż żyje i nie rozwodzi się?
— Nie... z inną... z wdową... z domu X...
Pan Baltazar zadumany głową pokiwał.
— Ożenił się — rzekł — tak młodo! Trzebaż mu było świat sobie zawiązywać!... No! a dawni jego opiekunowie?
— Nic nie wiem, nie wiem — odpowiedziała matka — zapewne oni jego, a on ich opuścić musiał.
— Ha! no! co się stało, to się stało! dorzucił wojak stary. Zresztą tam mu Jermaszka nie będzie ciężarem, a źle będzie biedakowi, to do nas powróci.
W kilka dni po téj rozmowie, Jermaszka przyszedł panią pożegnać, i spłakał się jak bóbr padłszy jéj do nóg: poczciwe serce wieśniacze! Chodził po dworku żegnając wszystkie kąty, prosił o pozwolenie, żeby się
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.
38
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.