Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

39
DOLA I NIEDOLA.

mógł raz jeszcze przed obrazem Chrystusa pomodlić, a naostatek wziąwszy kij w rękę, przeprowadzony przez dworskich, puścił się śmiało w ten świat nieznany, który go strachem napełniał.
— Bądź co bądź, jużciż ja się tam na coś przydam... mówił w duchu.
Po długiéj i ciężkiéj podróży, w któréj wiele przecierpiał, stanął wreszcie w stolicy, i jak stał poczciwy niezgraba, tułał się tu i owdzie dopytując o pana. Długo się tak błąkał, gdy mu wreszcie jakiś grzeczniejszy szlachcic wskazał pałac starosty. Tu się dostawszy, obstąpiony przez wytworną służbę, podziwiany jak jaka potwora, wyśmiany, musiał znów dużo przenieść, nim się pozwolenia widzenia z paniczem doprosił. List od matki był mu przewodnikiem.
Właśnie w chwili gdy starosta od żony wychodził, oznajmiwszy jéj, że będzie na wieczorze u komandora, i chmurny zstępował ze schodów, Jermaszka zaszedł mu drogę.
W jego wspomnieniach żył jeszcze ów ładny, świeży pieszczoszek, pół-dziecię, Adaś rumiany i biały, taki, jakim go widział raz ostatni wesoło odjeżdżającego na wózku do Białéj. Ledwie w bladym, pięknym, poważnym, wystygłym i przedwcześnie zmężniałym człowieku, dopytać mógł Jermaszka swego dawnego panicza.
Rzucił mu się do nóg z zapałem.
Adam pomieszany cofnął się: nie poznał go, nie przypomniał, a zresztą wstyd go jakiś przed służbą ogarnął na widok tego człowieka odartego, zabrukanego długą podróżą, niezgrabnego, wyglądającego głupowato.
List matki, który otworzył, wytłómaczył mu wszystko. Ruszył ramionami, bo nie był rad i nie wiedział,