Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

40
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

jak się pozbyć natrętnego gościa; serce mu nic nie mówiło.
— Chodź za mną! odezwał się pośpieszając do pokojów swoich i wiodąc z sobą posłańca.
Oczy wszystkich stołecznych sług z szyderstwem pobiegły goniąc za niezgrabnym Jermaszką, który skulony, krzywy, wygięty na bok, wlókł się za swym paniczem... Rozczulenie jeszcze go niepozorniejszym czyniło, a znużenie zmięło jego biedną twarz na istotnie pocieszną jakąś grymasującą maskę karnawałową.
Gdy się w pokoju panicza znaleźli, Jermaszka znowu rzucił mu się do nóg, postawiwszy kij pielgrzymi w kącie.
Był biedny w łapciach dla zaoszczędzenia butów, w łapciach na woskowanéj posadzce, w grubéj siermiężnéj kapocie, a pan siedział przeciw niego na wybitéj atłasem sofie: dziwnie to jedno od drugiego odbijało. Z tych dwóch postaci, jednéj pięknéj a sztywnéj i bez wyrazu, drugiéj dzikiéj, barbarzyńsko odzianéj, opalonéj, brzydkiéj — poetycznie piękną była przecięż ostatnia... Starosta wydawał się przy niéj jak porcelanowa figurka przy bronzowym posągu.
— O! panie mój! rzekł Jermaszka: jakżem ja ciebie dawno nie widział! Cóż się to z tobą stało, o panie? jakżeś ty nam uciekł?... ileż to nieszczęść na nas spadło od tego czasu! Gdybyście wy widzieli ten dwór w żałobie, i naszą jejmość, co się z nią zrobiło!
— Wiem, wiem wszystko! śpiesznie przerwał starosta.
— O! wy jeszcze nic nie wiecie — podchwycił Jermaszka prawie płacząc — nic, boście tego swemi oczyma nie widzieli, bo z daleka to się inaczéj wydaje. Ono to, ono... ale z nami pod te czasy potrzeba było być!