Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

43
DOLA I NIEDOLA.

Przywlokło się to piechotą, do niedźwiedzia leśnego podobniejszy niż do człowieka; będzie nam robił wstyd, i dworowi Jaśnie grafini i nam. Ja nie wiem co z tém robić.
— Jak to? kiedyż się to stało? spytała hrabina widocznie urażona, że się jéj nawet nie opowiedziano.
— Tylko co, przed chwilą, rzekł Biebrzycki. JW. starosta rozkazał — na to słowo dał wielki nacisk kamerdyner — rozkazał mi go przyjąć do dworu, i oznajmił, że ma tu zostać.
— Ja jeszcze o tém nic nie wiem — odpowiedziała hrabina — ale proszę spełnić polecenie mojego męża...
Biebrzycki wyszedł, nie rzekłszy słowa.
— A więc to już jakaś systematyczna emancypacya — powiedziała sobie po cichu żona. — Zobaczymy! zobaczymy! Rządzi się w moim domu bez żadnéj, jak widzę, ceremonii.
Tymczasem Jermaszka wyszedł z pokoju śmiało i poprosił grzecznie pierwszego spotkanego lokaja, aby mu wskazał, gdzie się ma podziać. Spisek na biedaka utworzył się w jedném mgnieniu oka, a Jermaszka też instynktowo go odgadł, i zamiast się przestraszyć lub oburzyć, postanowił wielką krwią zimną zwyciężyć. Pierwsze wystąpienie było dla niego największéj wagi. Na męztwie mu nie zbywało.
— Co pan raczy rozkazać? spytał go lokaj.
— Prosiłbym pana o wskazanie mi pomieszczenia.
— Pokoje dla pana gotowe, odparł lokaj; poprowadził go do sieni, otworzył drzwi od dużego pieca, i ręką zaprosił do czarnego wnętrza.
Jermaszka popatrzał, kiwnął głową, nic nie rzekł.
— Trochę to ono będzie ciasno i przyciemno, odparł po chwili; ale jak mi każą w piecu legać, to się i położę.