Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

49
DOLA I NIEDOLA.

uczutą, dowiedzioną, wypowiedzianą, staje się czynem, a na ostatku prawem. W tym peryodzie XVIII wieku jeszcze ją ledwie przeczuwano, ledwie świtała jako myśl, u dojrzalszych bojaźliwie zaczynała przeradzać się w słowa: na czyn zebrał się dla niéj chyba ktoś gorętszy, i to chwilowo. Czyniono wycieczki w tę stronę, ale z nich szybko wracano do domu.
Komandor należał do przodkujących swojemu wiekowi, ale szedł słowem nie czynem; a chcąc apostołować, musiał do pogan przemawiać ich językiem. Apostołował więc winem, uciechą i wielkiemi czczemi słowy.
Jako gospodarz wylany dla swych gości, nie miał równego... czy spełniał obowiązek, czy karmił próżność, o tém sądzić nie będę.
W tym roku najmował kamienicę całą naprzeciw kościoła kks. Missyonarzy w końcu Krakowskiego-Przedmieścia, i przerobił ją swoim kosztem: góra cała wybita na nowo, ozłocona wspaniale, umeblowana wytwornie, była godna Krezusa.
W kraju, w którym zbytek dobréj próby nigdy nie był rzadki — świadkiem owe opisy Warszawy za Władysława IV, — niełatwo było olśnić. Pamiętano jeszcze przepych Tarnowskich, Sobieskich, Firlejów, Tęczyńskich, Herburtów, Ostrogskich: walczyć z jego wspomnieniami trudno być musiało; wytwornisie musieli na inną rzucić się drogę. Zamiast srebrnych stołów i złotych roztruchanów stawiano mebelki wysadzane misternie, drogie szkła, kunszt zastępował materyę, zbytek się idealizował, zamykając w smaku i pracy.
Dom komandora z tą myślą był urządzony; nie świecił, on zbytnio, ale był na podziw wygodny, sma-