Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

53
DOLA I NIEDOLA.

lazł już prawie całe męzkie towarzystwo stolicy zgromadzone na pokojach; gruppy powinowactwem ciągnione jeszcze się nie były potworzyły, najsprzeczniejsze postacie stykały się i ścierały o siebie w tym tłumie. Posłowie zagranicznych dworów, podróżni różnych narodowości, dworacy królewscy, szlachta bogata przybyła ze wsi, wielcy urzędnicy, a obok nich posłowie sejmowi, ubożsi wieśniacy, dostojnicy miasta, artyści, kilku duchownych, słowem skupione wszystkie żywioły społeczne, które gdzieindziéj razem rzadko się spotykały, tu najdziwniéj były z sobą zmieszane.
Wszystko to ściągał jeden cel, jedna słabość szukania wrażeń i uciechy, potrzeba roztargnienia i zabawy. Niejedno czoło rumieniło się samo od myśli, że zrzuciwszy wieńce, co je opasywały, znalazło się tutaj, na prozaicznéj drodze, którą gmin przywykł chodzić do wodopoju.
Obok salonu, wielka biała sala z przystawionym w końcu chórem wspartym na kolumnach, przeznaczona była na muzykę najprzód, potém na grę, która była jedną z namiętności wieku. Grano zapamiętale na ówczas i zgrywano się do koszuli.
W chwili gdy pan Adam wchodził, witany przez gospodarza, a pilnowany i przeprowadzany przez Malutę, który wziął na się być dla niego sternikiem wśród tych fal — w białéj sali właśnie rozpoczynał się koncert, i część towarzystwa wychodziła, by go słuchać. Inni rozprawiali głośno, śmieli się, rozsypywali po kątach dla cichych jakichś narad i facyend kryjomych, zwierzeń i wymówek; czuć było w powietrzu po przelatujących słowach, krzyżujące się sprawy różne.
W salonie białym, na fotelu aksamitnym, królowała jedyna tu przytomna kobieta, gospodyni chwilowa,