go wykonania... Leonina wzrok miała w pana wlepiony.
— We mnie!
— Ale cyt! to tajemnica! dodał mały — to tajemnica!
Brawa nie ustawały, proszono o coś jeszcze, Leonina się opierała. Czuła, że takich dwóch pieśni jednego wieczoru pierś wynócić nie zdoła, bo nie ma w człowieku dwóch dusz, a całą wylać potrzeba na taki śpiew.
Ale gdy jakiś stary amator muzyki ukląkł przed nią, a stojący bliżéj naśladować go zaczęli, i ujrzała przed sobą cały szereg peruk pochylonych, rozśmiała się z tych upudrowanych głów, szepnęła coś Włochowi, i przy bardzo prostym akompaniamencie naśladującym gitarę, poczęła prostą neapolitańską Canzonę.
Była to piosnka dziewczęcia młodziutkiego, roztrzpiotanego pod tém słońcem Południa, które krew czyni kipiątkiem, rozśmieszonego, wesołego jak ptaszę; śpiew leciuchny, szczebioczący, szyderski, przy którym chciało się cień gonić, ściskać mury i całować ciepły wiatr wiejący z gór, kasztanowemi lasy porosłych.
Szał doszedł do najwyższego stopnia, a Leonina widząc swych wielbicieli w tém rozgorzeniu, zakręciła się, rozśmiała ruladą jak sznur pereł świetną... i uciekła.
I zrobiło się w sali ciemno, chłodno i pusto; wszyscy poczuli, że ona była życiem i słońcem... Pan Adam nawet doświadczył dziwnego uczucia tęsknoty, jakiego w sobie nie znał: żal mu się zrobiło steranéj młodości.
— A! rzekł mimowolnie do Maluty — czy ona się już nam nie pokaże?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.
58
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.