Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/74

Ta strona została uwierzytelniona.

66
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Wiesz więc wszystko! odparł mieszając się starosta: miałem widać szpiegów za sobą...
— Szpiegów? Nie! ale dużo moich i twoich przyjaciół. Powiem ci więcéj: byłeś zachwycony śpiewem téj nędznéj chłopki włoskiéj rudowłoséj — dorzuciła czerwieniąc się żona. Mogłabym ci prawie wyliczyć ile kieliszków wina wypiłeś, i ile razyś się obejrzał, wyglądając, czy panna Leonina nie wróci.
— Nadzwyczaj to mi pochlebia, że się raczysz tak mną zajmować, odparł starosta z trochą gniewu; ale zarazem jest to upokarzające... Nie mam więc w niczém woli własnéj? nie mam rozsądku do pokierowania sobą, potrzebuję dozoru... zawsze jak małe dziecko?...
Starościna uśmiechając się ruszyła ramionami.
— Wiesz, rzekł pan Adam, że to w końcu najcierpliwszego człowieka znużyć musi.
— A gdy znuży? zapytała spokojnie starościna.
— Ha! to może nabrać ochoty wyłamać się z tych więzów...
— A gdy się wyłamie? odparła znowu żona.
— No! to będzie wolny! zawołał gniewnie starosta — i koniec! Chcesz więc stanowczéj rozmowy?
— Pragnę jéj bardzo! odpowiedziała kobieta miarkując się, ale z gniewem w oczach.
— Od dawna chciałem ci zrobić uwagę, że sposób życia, jaki prowadzę, jest upokarzający dla mnie.
— Dla czego?
— Nie mam woli, jestem sługą nie mężem.
— Mogłeś to przeczuć, gdym ci oddawała rękę! zawołała dumnie starościna. Brałam cię ubogim chłopcem, gdym daleko świetniejsze znaleźć mogła zamęźcie; uczyniłam to nie z miłości, bo o młodego, przystojnego mężczyznę nie było mi tak trudno, ale rachując na