Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

70
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

najmniejszego sprzeciwienia się nie zniosła, i zgniotłaby go jeszcze nielitościwiéj.
Wszystko w tym domu do niéj należało: dwór, słudzy, aż do téj sukni, którą on na sobie nosił.... Mogła go swoim ludziom kazać za drzwi wyrzucić, odarłszy do koszuli; a po jéj charakterze, nawet podobnego wybryku w chwili gniewu spodziewać się było można.
Adam poczuł, że chwila dłużéj, a może skonać z bolu i ucisku....
Machinalnie zaczął szukać kapelusza i myślał uciec; zdawało mu się, że tym jednym sposobem uniknie ostateczności. Usta jego drżały, a obawiał się wyrzec słowa, twarz malowała straszliwą walkę, i wyrażała takie przerażenie, taką boleść dojmującą, że nareszcie i ta arystokratyczna Ksantyppa ulitowała się nad zgniecionym przez siebie człowiekiem.
— Dla czegoż milczysz? spytała go: jam szczera.
— Nie mam nic do odpowiedzenia, rzekł cicho pan Adam, ciągle szukając kapelusza
— Radabym posłyszeć co masz w sercu?
— Powtarzam — rzekł mąż — nie mam nic do odpowiedzenia, nic, nic!
— Przecięż nie powinienbyś się gniewać na mnie? dodała niemal szydersko.
Adam uśmiechnął się; ręce mu drżały. Znalazł wreszcie kapelusz i gniótł go tak, że poszarpany rozpadł się w kawałki.
— Czy to jest odpowiedź? wskazując na niego spytała żona.
— Droga Krzysiu — rzekł blady pan Adam, podnosząc nareszcie głowę — idąc ścieżką nieraz ci się pewnie