Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

72
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Jermaszki pokazała się już może po raz dziesiąty we drzwiach przedpokoju. Pan Adam pierwszy raz ją teraz spostrzegł. Zaglądał on ciągle ku paniczowi, ale wnijść nie śmiał.
Starosta ujrzawszy go nareszcie, pomyślał, że mu los daje choć słabego sprzymierzeńca. Skinął na niego, wskazując mu, by wszedł po cichu, był bowiem pewien, że go pilnują teraz ściśléj jeszcze niż kiedy.
— Słuchaj, rzekł do niego: potrzebuję wyjść z domu tak, by mnie nie widziano. Nie pytaj czemu? Chcę, żeby ludzie myśleli, że śpię, żem chory; nie wpuszczaj tu nikogo, pilnuj sypialni, ja się tyłami może wymknę niepostrzeżony.
— Wymkniecie się paneczku, a no prędko, — odpowiedział Jermaszka: oni teraz wszyscy na obiedzie.... w bramie nie ma nikogo.
Starosta narzucił płaszcz na siebie, i ostrożnie wyśliznął się przez mroki bramy w ulicę.... W istocie nikt go nie spostrzegł. Wziął najbliższy powóz i pojechał do Julii. Szczęściem zastał ją w domu, ale była chora. Nakreślił kilka słów na karteczce, posłał przez służącą, i w parę minut wpuszczono go do jéj buduaru...
Hrabina istotnie była cierpiąca, a na twarzy jéj niedzisiejsza boleść coraz głębsze ryła ślady. Smutna, chwiejąca się na nogach, postąpiła przeciw niemu pełna wzruszenia i litości.
— Cóż cię tu sprowadza? spytała cichym głosem: co? Jużciż nie pamięć o mnie, nie litość nademną, mój drogi Adamie! Nie! ja się łudzić nie chcę: ty musisz cierpieć, a jam ci potrzebna, bo wiesz, że kocham ciebie!
Łzy potoczyły się po jéj zwiędłéj twarzy; wskazała