Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

77
DOLA I NIEDOLA.

czyń kroku stanowczego, nie naradziwszy się ze mną. Krystyna jest zręczna: da ci jakąś pastwę, abyś o ranie zapomniał; ale jutro ciaśniéj jeszcze skuje twe kajdany, gdy o baczności zapomnisz.
Adam skłonił się, pocałował jéj rękę gorącą, uczuł jéj usta przylgłe na chwilę do czoła, i wyszedł znękany, niepewny, ale z jakimś brzaskiem nadziei. Zawlókł się tak do domu powoli, nie myśląc już ukrywać się z powrotem, bo mu tylko szło o to, aby nie wiedziano dokąd chodził.
Przyszedłszy do mieszkania, zastał tam Jermaszkę na straży u drzwi, rozognionego widać oporem, jaki w obronie powierzonego mu stanowiska stawić musiał.
— Ono to proszę JWPana, pani przysyłała dwa razy po panicza, ale powiedziałem, że śpi; chcieli budzić, ale nie dopuściłem. Mało się biedy nie narobiło z tym wielkim kamerdurnerem, bo mnie sfukał, a ja znowuż tego nie lubię. To się mu dostało jak należy, i dali mi pokój.
— Dawno to było?
— A może trzy Ojcze nasz temu, odparł Jermaszka.
— Jeżeliby znowu kto nadszedł, daj mi wiedzieć, rzekł Adam.
I począł myśląc chodzić wielkiemi krokami po pokoju. Ważył pierwszy raz w życiu położenie swoje, i nie widział z niego wyjścia. Był sam, bezsilny, a miał przeciwko sobie nieprzyjaciela, kobietę-żonę, intrygantkę i wszechmocną w Warszawie. Pierwszy raz dało mu się też uczuć zaprzedanie. Ściskał pięści, łamał sobie głowę napróżno. Nie było wyjścia z tego rozpaczliwego położenia.
Gdy tak dumał, spostrzegł, że kilka razy uchylono drzwi, jak gdyby go kto szpiegował, i poznał w nich