— Zastanowiwszy się, sam sobie odpowiesz — dodał kasztelan.
— Zastanowiłem się i odpowiedzi wynaleźć nie umiem... Ale zresztą to się sobie tak gadało; jak chcecie. Miałem obowiązek ostrzedz drogiego kasztelana, bo to gratka niepospolita. Drudzyby to niewiem jaką ofiarą chcieli opłacić, a wam samo się rzuca w objęcia.
Nowinka ta mimo pozornie małéj wagi, uczyniła pana Adama niespokojnym, i po rozstaniu z Malutą, choć starał się Leoninę wybić sobie z głowy, ciągle o niéj myślał, nie mogąc pozbyć się natrętnego jéj obrazu. Był to dla niego podwójnie zakazany owoc, a przez to stokroć ponętniejszy.
Nazajutrz wieczorem potrzeba było pójść do Julii. Kasztelan wymyślił jakąś wizytę w domu obojętnym, wymknął się ztamtąd konie zostawując przed bramą, i pobiegł kryjomo do hrabiny. Musiał tego nędznego użyć środka, aby nie być wyśledzonym.
Julia czekała nań w swoim gabinecie, znowu smutna, bo sama, ze zwieszoną głową; była ubrana w szal, miała kapelusz, konie jéj stały gotowe w bramie — wyjeżdżała.
— Na dziś — rzekła — mam ci tylko jedno słowo powiedzieć: bądź dobréj nadziei, jestem na drodze wielkiéj i ważnéj zdobyczy, która ci spokój i swobodę zabezpieczyć może, da ci ją w ręce upokorzoną i drżącą. Na teraz więcéj powiedzieć nie mogę; jadę — muszę — dam ci znać gdy się uda; jeśli mi się nie powiedzie, zamilczę. Ale nadzieje mam wielkie.
— Nie śmiem o nic pytać, rzekł Adam zaciekawiony.
— Nie mogę mówić, nic, nic! zawołała Julia. Nie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dola i niedola część II.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.
86
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.